Tak jak pisałem ostatnio, porzuciłem swoją Lumie 635 na rzecz urządzenia, o którym będę mógł powiedzieć, że jest smartphonem. Budżet jakim dysponowałem wynosił 500zł, jak się okazuje, wybór w tym segmencie cenowym jest tak rozległy, że aukcje na Allegro można przewalać w nieskończoność. Znalazłem trzy wyjścia: zakup #wszystkomającego chińczyka, zakup iPhone 4S z drugiej ręki, zakup markowego średniaka. Oto historia moich tygodniowych poszukiwań "lepszego modelu".
Pierwszą opcje po przejrzeniu opinii darowałem sobie, raz ze względu na nieraz dupną jakość wykonania, dwa ze względu na ograniczony support. Większość wersji Androidów w chinolach wgranych przy narodzinach sprzętu, pozostaną w nich aż do śmierci. Przekonałem się o tym przy moim tablecie który chodzi na Jelly Bean 4.2.2, znalazłem już kilka appek które by mi się na nim przydały, a potrzebują już Kitkata, więc jeno nie zabanglają.
Drugą opcją był już deko stary, ale ponoć wciąż jary iPhone 4S, to ze względu na to że kusi mnie już od dłuższego czasu na zakup czegokolwiek spod znaku nadgryzionego jabłka. Spełniłby moje wymagania ze względu na multimedia, ma niezły aparat, tylko sam telefon jest deko malutki, ale przeżyłbym to. W mojej półce cenowej dałoby się kupić używanego 4S nawet w wersji 16GB, jednak zakup używanego smartphone przez internet wciąż uważam za zakup w ciemno. Nie brałem pod uwagę także refabrykantów z Aliexpress, kuszą ceną, ale brać odnawiany telefon to tak jak kupić auto z giełdy składane z kilku aut. Nie wiadomo co by z tego wyszło, czy kierownica w trakcie jazdy by mi się nie urwała, czy hamulce nagle by nie przestały działać. Tak więc jeszcze nie pora na iPhona, ale mam wrażenie że jeszcze kiedyś przyjdzie mi się Jabłko ugryźć.
Trzecią opcją był zakup któregoś z markowych średniaków. Wybór padł na LG. Dlaczego? Zadecydowała poczta pantoflowa, mój padre kupił ostatnio swój pierwszy smartphone którym był LG L50, działa bez zgrzytów więc czemu by nie Koreańczyk? Przewaliłem wszystkie modele, pod mój budżet podpasował LG L90. Jest to, poza 1GB ramu, praktycznie ta sama konfiguracja co w mojej byłej Lumii 635. L90 ma Androida KitKat na pokładzie, dla chętnych jest także aktualizacja do Lolipopa - zawsze na propsie.
Cóż mogę napisać po przesiadce z Windows Phone? Pełna swoboda! Tu można wszystko przestawić! Możliwości customizacji, nawet bez "korzenia" w porównaniu do WP jest multum. Wolność ta w zasadzie jest bronią obusieczną, bo wgrywając pierdyliard aplikacji bez świadomości ich sposobu działania możemy zamulić Androida tak samo, jak zwykłego peceta. Jednakże dopóki używamy tej wolności z umiarem, wyjdzie ona dla nas na dobre. Android w zasadzie jest Linuxem i tak samo jak na pingwinie, trzeba sobie podłubać, aby sprzęt tańczył tak jak my zagramy. Grać niestety trzeba umieć, bo zbyt mocne fałszowanie może się skończyć ucegleniem telefonu.
Jedyne do czego się można przyczepić w moim nowym telefonie to wepchniętych na siłę i dość sztucznie zablokowanych przed usunięciem, nawet z samego menu, appek z ekosystemu Gugla. Wiadomo, to on tutaj rządzi, on tu gra pierwsze skrzypce. Byłoby to do przeżycia gdyby nie fakt, że spora część z nich niepotrzebnie hasa sobie w tle wysysając baterie. Stare chińskie porzekadło mówi:
Bez roota nie robota.Dwa tygodnie po zakupie stwierdziłem: hej coś w tym jest i telefon "odbezpieczyłem". Możliwości dalszych modyfikacji (w tym uceglenia sprzętu) jest pierdylion, znajdę najważniejsze i opiszę je wkrótce na łamach avrland.ovh :)
Na recenzję LG L90 przyjdzie pora, nawet może w formie wideo jak uda mi się przywrócić do życia starą cyfrówkę - stay tuned. W końcu setki (no dobra przesadzam, było ich z 10) internautów wyraziło jednogłośną w ankiecie o przyszłości avrland.ovh - tak, chcecie wideo. Proszę bardzo, na dobry początek - pokaz możliwości praskich ulicznych grajków i zaraz test kamery omawianego telefonu. Jak na smartphone za 500zł nagranie jest całkiem okej.
Dziękuje za uwagę i zapraszam za tydzień :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz